Ateiści francuscy zaszokowani zniszczeniem katedry Notre Dame (remontowanej przez muzułmańskich pracowników) przejawiają - stłumione jako świadome - ale religijne poczucie istnienia "Środka świata", archetypu myślenia koniecznego w sensownej egzystencji.
Polecam wypis z książki religioznawcy sygnalizującego istnienie takiej kwestii.
A. Dobrowolski
Złuda demistyfikacji
Na nic by się zdało - jako że nie dałoby żadnych efektów - odwoływanie się do pewnej zasady redukcjonistycznej [redukującej religię do rangi kłamstwa na służbie celów psychologicznych, społecznych - przypis AD], demistyfikowanie zachowania i ideologii człowieka religijnego (homo religiosus) przez wykazanie, iż są one na przykład projekcjami nieświadomości lub parawanami wzniesionymi z przyczyn społecznych, ekonomicznych, politycznych lub innych. W tym miejscu dotykamy dość drażliwego problemu, który z nową siłą powraca w każdym pokoleniu. Nie podejmujemy się omówić go w kilku słowach, tym bardziej, że wielokrotnie powracaliśmy doń w poprzednich publikacjach. Przypomnijmy jednak chociaż jeden przykład.
W wielu tradycyjnych kulturach archaicznych uważa się, że wioska, świątynia lub dom usytuowane są w "Środku świata". Bezsensowna byłaby próba zdemistyfikowania takiej wiary przez zwrócenie uwagi czytelnika na fakt, że nie istnieje żaden "Środek świata" i że różnorodność takich "Środków" [w świecie] jest w każdym przypadku absurdalnym wyobrażeniem, ponieważ jest ono wewnętrznie sprzeczne. Wręcz przeciwnie, jedynie traktując z powagą takie przekonanie, starając się wyrazić wszystkie jego implikacje kosmologiczne, rytualne i społeczne, będziemy w stanie zrozumieć egzystencjalną sytuację człowieka, który wierzy, że znajduje się w Środku świata. Całe zachowanie człowieka, to, w jaki sposób rozumie świat, wartości, jakie przypisuje życiu i własnej egzystencji rodzą się i łączą w jeden system dzięki owemu przeświadczeniu, że jego dom lub wioska usytuowane są w pobliżu axis mundi [osi świata].
Przytoczyliśmy tu ten przykład celem przypomnienia, że demistyfikacja nie jest przydatna w hermeneutyce. Przeto niezależnie od tego, co powodowałoby, że w najbardziej odległej przeszłości czynnościom ludzkim przypisywano wartość religijną, dla historyka religii najważniejszy jest fakt, że czynności w istocie ją posiadały. To znaczy: historyk religii rozpoznaje jedność duchową, jaka się kryje na dnie historii ludzkości; innymi słowy prowadząc studia nad życiem Australijczyków, społeczności indyjskiej w epoce wedyjskiej, czy też nad jakąkolwiek inną grupą etniczną lub systemem kulturowym, historyk religii nie ma poczucia, iż porusza się w świecie, który jest mu z gruntu "obcy". Naturalnie jedność rodzaju ludzkiego uznaje się de facto w innych dyscyplinach - na przykład w lingwistyce, antropologii, socjologii. Ale historyk religii posiada ten przywilej, że może uchwycić tę jedność na najwyższych - albo najgłębszych - poziomach, a takie doświadczenie daje mu możność wzbogacenia i przemiany. Dzisiaj historia staje się po raz pierwszy prawdziwie uniwersalna, a kultura zmierza ku temu, by stać się "globalna". Historia człowieka od epoki paleolitycznej aż do czasów współczesnych zajmie centralne miejsce w edukacji humanistycznej - bez względu na interpretacje regionalne czy narodowe. Historia religii może odegrać zasadniczą rolę w owym dążeniu do planetisation [czytaj: planetizasją] kultury - może wnieść wkład do wypracowania uniwersalnego jej typu. /.../
Mircea Eliade, 1969
"W poszukiwaniu i historii i znaczenia religii"
Co za epoka - Notre Dame płonie a przed pałacem katolickich królów masońska piramida.
.